Fire Squad Tip, Techniki

Obracanie samochodu z poszkodowanym wewnątrz


Obracanie samochodu z poszkodowanym wewnątrz brzmi, jak herezja. Ale czy faktycznie nią jest?

 

Poniższy artykuł jest opisem jednego ze stanowisk podczas tegorocznego seminarium ratowniczego Rescue Days 2018, który odbył się w dniach 25-26 maja w Skaryszewie. Nie jest to nasz pomysł lecz jedynie dokładniejsze wytłumaczenie tej „techniki”, której  nauczyliśmy się od profesjonalisty, czyli instruktora Rescue Pro.

Początkowo nie byłem zbyt mocno przekonany co do tej techniki (chyba jak większość). Na szkoleniach zawsze mówi się o stabilizacji, czyli o „zatrzymaniu” pojazdu w zastanej sytuacji, o nie przemieszczaniu samochodu itd. A tutaj musimy obrócić samochód i to na dodatek z poszkodowanymi w środku. Niezła herezja, co nie? Też tak myślałem, dopóki nie usiadłem w roli pozoranta…

No, ale od początku.

Jak to się robi?

Pierwsze i najważniejsze – potrzebna jest spora liczba osób, czyli około 10 osób.
Zazwyczaj sytuacja wygląda tak, że na miejsce zdarzenia służby zjeżdżają się mniej więcej w tym samym czasie, albo chwilę po sobie. Zastęp PSP i 2 zastępy ochotników spokojnie dadzą radę. Przy czym raczej bym używał tej techniki z osobami, które „się znają”, a nie z tłumem gapiów, którzy będą chcieli wszystko zrobić na hurra.

Samochód leżący na boku obracany jest na koła ruchem jednostajnym, bez szarpania, ani kołysania. Wszystko na jeden ruch, czyli bok –> koła. Do obracania mogą się przydać pasy transportowe, ale bez nich również się udaje.
Duża liczba ratowników potrzebna jest po to, aby podnieść pojazd bez rozbujania go na początku. Kolejni ratownicy są niezbędni, aby wyhamować i zamortyzować opadający samochód. W tym momencie bardzo pomocny jest również wspomniany wcześniej pas transportowy, przymocowany do podwozia, przy pomocy którego samochód jest hamowany. Część ratowników podnoszących na początku pojazd może następnie przejść na jego drugą stronę, aby pomóc w jego „amortyzacji”. Przy tej technice nie używamy innego sprzętu np. drabin. Wszystko wykonywane jest siłą mięśni.

W trakcie wykonywania tej czynności we wnętrzu pojazdu znajduje się ratownik, który stabilizuje głowę poszkodowanego. Ratownik powinien dobrze się zaprzeć o elementy pojazdu.

Poniżej film nagrany z wnętrza pojazdu obracanego z boku na koła. Filmik należy maksymalnie podgłosić, aby dobrze słyszeć 🙂 

Samochód leżący na dachu również jest obracany ruchem jednostajnym lecz tym razem na 2 tempa, czyli dach –> bok  bok–> koła. Po obrocie na bok potrzebna jest chwila przerwy, dosłownie kilka sekund, aby ratownik znajdujący się wewnątrz mógł zmienić pozycje i ponownie się zaprzeć. Resztę wykonujemy, tak jak w poprzednim akapicie.

Tak jak wspomniałem wcześniej. Nie do końca byłem przekonany co do tej techniki zanim nie usiadłem jako pozorant. Samochód był przewracany z kół na bok ze mną w środku. W tym momencie zsunąłem się na krawędź fotela. Natomiast podczas przewracania z powrotem na koła, ani trochę nie przesunąłem się do pozycji „wyjściowej”. Podczas wykonywania tego manewru siedział za mną, jeden ze strażaków, stabilizując moją głową (na pierwszym filmiku słychać naszą rozmowę).
Prawdę mówiąc, jeśli zamknąłbym oczy to nie wiedziałbym, w którym momencie samochód został obrócony. Zostało to wykonane na prawdę bardzo delikatnie!

Dla porównania na tym samym stanowisku, mieliśmy za zadanie wydobyć poszkodowanego z pojazdu „klasycznymi” metodami bez użycia narzędzi hydraulicznych. Przy samochodzie na boku był to czas 6-8 minut. Przy samochodzie na dachu był to czas powyżej 10 minut, a odczucia pozoranta nie były najlepsze – uścisk, nienaturalna pozycja przy przekładaniu na deskę, duży dyskomfort od uciskających pasów i samo wiszenie „do góry nogami” przez dłuższy czas.

Jak widzicie na filmach, obracanie pojazdów zajmuje nie więcej niż 1 minute.

No dobra, ale kiedy użyć tej techniki?

I tu się zaczynają schody. Jedni mówią, że nie użyją bo jest to wbrew procedur – zadajmy sobie tylko pytanie jakich procedur? Medycznych? Czy ratownictwa technicznego? (A są takie?)
Inni mówią „Gdybym musiał to bym użył.”
Jeśli osobie poszkodowanej (osobom), znajdującej/-ym się w samochodzie leżącym na boku zatrzymałyby się funkcje życiowe w trakcie naszych działań, to moglibyśmy pokusić się o tą metodę?

A Wy w jakich sytuacjach użylibyście tej techniki? Jakie są Wasze odczucia?

Tagi: , , , , , , ,

5 komentarzy

  1. Bies303
    31 sierpnia 2018 Odpowiedz

    Próbowałem tego na manewrach ratownictwa.W pojeździe jako pozorant był strażak PSP instruktor, ja zabezpieczałem go w środku stosując się do instrukcji.Po odwruceniu pojazdu stwierdził że było wszystko ok.Metoda nowatorska ale skuteczna.Potrzeba do tego kilku ratowników którzy wiedzą w czym rzecz.

  2. Koziel
    31 sierpnia 2018 Odpowiedz

    Jeżeli to umożliwiłoby szybsza ewakuacje bez narażenia poszkodowanego z zagrożonym życiem to bym wykorzystał tą metodę.

  3. Andrzej Kołacki
    31 sierpnia 2018 Odpowiedz

    Bardzo ciekawy artykuł. Cieszę się, że scenka na RescueDays się podobała. Świetnie, że ćwiczycie tą metodę w siebie. Dla rzetelności przekazu dodam, że scenka była prowadzona przez instruktorów RescuePro ;-)

    • firesquad
      1 września 2018 Odpowiedz

      Dla rzetelności - już poprawiam! :)

  4. Rafał JUNIOR Podlasiński
    9 września 2018 Odpowiedz

    Kazda technika jest dobra, ale nie kazda technika jest dobra zawsze. Ich dobor nalezy jednak w duzej mierze opierac na ograniczeniach. Dla mnie najwiekszym ograniczeniem bedzie jednak przy tym cos innego niz bezpieczeństwo kregoslupa podczas obrotu. Plyny ustrojowe i krew. W kazdej innej technice nasza stabilizacja opiera sie na chwycie glowy. Na dloniach mamy bariere z rękawiczek. Nawet jak juz ewakuujemy poszkodoeanego z pojazdu np. Na dachu, to jest to juz ostatni element naszej akcji i wtedy raczej mamy do dyspozycji wiele dloni do pomocy. Dloni zabezpieczonych rekawiczkami.. tu trzeba sie wtulic, przykleic jak najbardziej do poszkodowanego.. jesli jest on w swocih plynach, to jest to bezpieczne dla ratownika?? Czy jest to gra warta swieczki? Czy swiadomie nie narazamy ratownika na kontaminacje? Czy nie nalezaloby po tym wdrozyc procedury poekspozycyjnej w zwiazzku z kontaktem ratownika z krwią?

Skomentuj Andrzej Kołacki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *